poniedziałek, 11 maja 2015

I mleko się rozlało

Taka jestem przywiązana do tego bloga, że jak go próbuję znaleźć to przeszukuję kilka najbardziej popularnych serwisów zanim wreszcie trafiam. Sklerotyczka.

Ale piszę. Dziś politycznie. Czuję się rozżalona i oszukana. Dla mnie już po wyborach. Nikt nie zasłużył na mój głos. Nie chcę powtórki z rozrywki, ani jednej, ani drugiej. Nie żebym popierała jakoś szczególnie, któregoś z kandydatów, którzy brali udział w demokratycznych wyborach. Niezbyt. Ale przynajmniej tego jeszcze nie było. Warto było zaryzykować. Mogło nie być gorzej.

A demokracja? Co to za demokracja? Nawet połowa Polaków nie pofatygowała się do urn. Mam wrażenie, że połowa wyborców to fanatycy polityczni, wyznawcy partii. A druga połowa to ci, co im obowiązek obywatelski nie zwisa i nie dynda. Reszta... no cóż. Oni nie mają na kogo głosować lub nie mają czasu. Bzdury. Na nich jestem wściekła.

Milion Polaków jest na samych Wyspach. Im to dobrze. Może pora dołączyć. Wyjechać gdzieś, gdzie nie rozkradają twoich pieniędzy, gdzie polityk nie jest świnią przy korycie, a człowiekiem z ideałami, który chce zagwarantować normalne życie ludziom w kraju. Mnie naprawdę nie interesuje in vitro. Mnie interesuje, co się dzieje z moimi pieniędzmi i za co będę żyć po 60-tce, kiedy zmęczonej życiem starszej pani nikt nie będzie chciał zatrudnić. Bo i gdzie, jeśli moim dwudziestoparoletnim rówieśniczkom proponuje się prace sezonowe nad morzem, a stałej dobrze płatnej posady dla nich nie ma? 

wtorek, 28 kwietnia 2015

Zapomniałam

Zapomniałam, że mam bloga. Coś mi się wydawało, ale nie byłam pewna. Rok minął. Minęły całe wieki, całe życie. 
Zastanawiam się nad wizytą u psychologa lub wizytą u adwokata. Nie umiem wybrać. Nie wybieram nic, w rezultacie nie mam gdzie pójść. Czuję się źle. 

Znów czekam, ale teraz czasu mam jeszcze dużo. Tym razem wiem na kogo. Dziecko ma imię. Zadręczam się, jak to wszystko na niego wpływa. Czy on wie. Czy on to czuje. Oby nie. 

Może kiedyś wszystko usunę, siebie usunę i zacznę na nowo, albo nie będzie już czego zaczynać. Chciałabym normalny blog z normalnymi wpisami. Chciałam nauczyć się szyć. Chciałam robić zdjęcia. Chciałam mieć męża, dzieci, dom. 

niedziela, 11 maja 2014

Jeszcze nie

Młodego nadal nie ma na świecie. Nie przemawiają do niego żadne argumenty. Ani stękania matki, ani sugestie babci, ani nawet przekonywania ojca. Wiecznie tylko śpi, czka i czasem machnie ręką na nas wszystkich. Czy to najdłuższa ciąża świata?

Remont się toczy swoim życiem i chyba wreszcie nabrał rozpędu. Z dnia na dzień nasze gniazdo rodzinne nabiera coraz więcej cech mieszkania. Przebrnęłam mniej lub bardziej wszystkie nudne aspekty ("kotku... naprawdę nieważne, jakie będą gniazdka, mają być ładne i srebrne...") i wreszcie mogę powoli myśleć o meritum. Na pierwszy ogień poszły poduszki na kanapę do salonu. Witaj Ikeo! Ale to było ze dwa tygodnie temu... Teraz, po drodze wyrywając sobie włosy z głowy nad akcesoriami do łazienki (dozownik do mydła, szczotka do WC, wieszaczki, żadne "hallo"), myślę równocześnie nad dywanem do salonu i zasłonami oraz narzutą na łóżko do sypialni. Ten drugi zestaw powoli zaczyna mnie przerastać... Jak dobrać idealnie turkusowe zasłony do turkusowej narzuty? Czy zacząć od narzuty i wtedy myśleć o zasłonach? Nie wiem, nie wiem, ciążowy stan mózgu mi tego nie ułatwia. 

Mąż obok chrapie, zaraz go budzę i jedziemy szukać przygód kolejno w: Leroy Merlin, Ikei, Home&You. Czasem nawet ktoś przy kasie mnie przepuszcza w kolejce ;)

poniedziałek, 5 maja 2014

Próba mikrofonu

Od czasu do czasu nachodzi mnie MYŚL. Pisz sobie, pisz M. Kiedyś pisałaś. Później robiłaś zdjęcia. Czemu nie możesz zatoczyć koła? 
Koło - choćbym się wyrywała zawsze myślę kołami. Naokoło - w koło. Czy nie łatwiej prosto? Po równi pochyłej? Ale nie... do dziś słowa same się plączą, a miało być tak na wprost, najprościej jak się da. 

O mnie. O rodzinie. O szanownej instytucji małżeństwa, o dziecku w drodze, kosmetykach, pasjach, fotografiach, studiach, wiedzy przeróżnej, książkach, pracy, wakacjach, podróżach, mieszkaniu, chciej-listach, wszystkim o czym marzę ja.

Będę się wprawiać w pisanie. Niedługo i tak przerwie je nagły obrót spraw - tak się dzieje, kiedy człowiek spodziewa się DZIECKA (wywrót oczami - tak mi się serce kraja, że nadal ten młody człowiek jest bezimienny, bezosobowy). Spodziewa się bardzo wkrótce, bo za 9 dni ma wyznaczony termin porodu. A o zaawansowaniu spraw nieustannie przypomina paląca zgaga. Czy to sygnał, że już blisko?

Wprawiam się. Mąż z pracy wrócił. Idę mu odgrzać obiad (odgrzeje mu go mama?).